czwartek, 16 maja 2013
Rozdział 18
-Warunek jest taki,że masz mnie poślubić-odparł spokojnie Marco.
-Co ?! Nie,bo kocham Roberta
-Dziewczyno a nie widzisz że Robert ma przed oczami tylko Anię ? Naprawdę,tego nie widzisz ?-potrząsnął mną lekko.-To jak ?
-Może jeszcze coś wymyślisz ?- spytałam z sarkazmem.
-A więc,masz mnie poślubić,być ze mną przynajmniej 3 lata i urodzisz nam dziecko-wyliczył.
Popatrzyłam na niego,rozpatrzyłam wszystkie za i przeciw.
-Zgoda-powiedziałam.-Zrobię to.
-Wiesz,że cię kocham,wiesz,o tym.-przytulił mnie lekko i pocałował w czubek głowy.
Zarumieniłam się lekko.
-Jak tam z Caroline ?
Popatrzył na mnie głupkowato.
-Przecież,wiesz,że gdybym ci to proponował to bym nie był z nikim innym,a Caro to jest z jakimś reżyserem czy modelem,tak czy siak nie obchodzi mnie to.
Jesteś dla mnie najważniejsza i będziesz miała ode mnie wszystko co zechcesz.
Zrobiło mi się głupio,że tak na niego naskoczyłam.On mnie kocha,a Robert jest zapatrzony w Anię jak w obrazek.
Wyszliśmy ze szpitala.Pojechaliśmy prosto do domu Marco.Było już po 18:00.
-Idę sobie zrobić naleśniki,też chcesz ?-spytał.
-Tak ! Wiesz że uwielbiam naleśniki-uradowałam się.
Gdy zasiedliśmy do stołu i obżeraliśmy się naleśnikami patrzyliśmy raz po raz na siebie.
-To ja zmyję-odezwałam się po skończonym posiłku.
Wzięłam talerze i zabrałam się za mycie.Pianę miałam do łokci.Podszedł do mnie Marco.
-Kocham cię-szepnął mi do ucha.
Miałam garść piany w ręku i w niego rzuciłam ze śmiechem.Zaczęła się ,,bitwa''.Byliśmy cali mokrzy.Chciał mnie pocałować.
-Nie,Marco.Nie teraz,dużo teraz przeszłam i muszę się z tym oswoić.
-Szanuję twoją decyzję-i poszedł do siebie do sypialni.
Rano poszłam do łazienki się obmyć.Była otwarta więc pomyślałam,że moge z niej skorzystać.Gdy otworzyłam szerszej drzwi zobaczyłam Marco który ledwie się
zakrył ręcznikiem.
-Ja.. Przepraszam... Nie chciałam... Myślałam,że nikogo tu nie ma... Była otwarta..-Dukałam.
-Nic sie nie stało.Myslałem że jeszcze śpisz,moja wina,powinienem zamknąć.-tłumaczył.
-Jedziemy do Roberta zaraz.
-Dobrze-zgodził się.
Gdy byliśmy już w szpitalu i weszliśmy do odpowiedniej sali zobaczyliśmy Roberta który siedział na łóżku i nie było koło niego Stachurskiej.
-Robert-uśmiechnęłam się do niego.
-Eh,to znowu pani,nie życzę sobie by pani do mnie przychodziła-bulwersował się.
-Chodź,nic tu po nas-pociągnął mnie za rękę Marco.
-Nie wierzę.Po prostu nie wierzę ! Jak on może mnie nie pamiętać ? -powiedziałam do Marco,ale ten nic nie odpowiedział.
* 3 miesiące później*
Niby zwykły dzień.Niby błachostka.To cholernie stresujący dzień.To dzień ślubu.....
-Jesteś już gotowa ?-spytała Cathy.
-Tak,jestem.
-Marco cię bardzo kocha.-powiedziała z uczuciem.
-Tia.. Kocha..
-Popatrz tylko za okno
Zobaczyłam tam mojego ukochanego który był z Robertem,Mario i Matsem.Gadali coś i zaraz Mats wskazał na okno gdzie stałyśmy.
-Idziemy ?
-Idziemy-odparłam.
Gdy wyszłyśmy,słychać było wrzaski zebranych.
Ksiądz powiedział to co miał powiedzieć i zostaliśmy małżeństwem.
---------------------------------------------
W sumie.. To jeszcze nie koniec tego opowiadania ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I bardzo dobrze! Nie kończ tego opowiadania zbyt prędko, przywiązałam się do niego <3 Uwielbiam je!
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty, fajnie, że wzięli ślub :3
Czekam na kolejny ;)
Zapraszam do mnie http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/2013/05/rozdzia-4.html
Pozdrawiam ;*
nominowałam cie do Liebster Award
OdpowiedzUsuńpytania są tu : http://aleksandraimarcostory.blogspot.com/2013/06/nominacje.html#comment-form
jak na nie odpowiesz to prosze o komentarz
Co dalej ?
OdpowiedzUsuń