-Ewa,co ci się stało.-spytała wpadając do mnie do szpitala.
-Nic.Może życie nie jest już takie jakie było.Straciłam dziecko-posmutniałam.
-O matko,tak mi przykro.Jestem z tobą,jeżeli chcesz to zostanę tu z tobą nie pojadę na turniej do Łodzi.-trajkotała.
-Nie,jedź.Zrób to dla mnie a kiedy masz ten turniej ?-spytałam chcąc się położyć inaczej na łóżku ale nic nie czułam.
-Eh,za 9 godzin.-mruknęła.
-Jedź,mówię jeszcze raz.Na pewno zdobędziesz medal.Trzymam za ciebie kciuki-spróbowałam się uśmiechnąć,ale nie za bardzo mi to wyszło.
-Dobrze,jak tak mówisz.Wrócę kiedy tylko będę mogła.-pożegnała się i poszła.
Znów zostałam sama.Rozmyślałam,czemu los mnie tak skarał.Co ja takiego zrobiłam.Żałowałam że tak postąpiłam.Żałowałam że przejęłam się tym zdarzeniem z Marco.Po jakiejś godzinie z żadnego powodu zasnęłam.Pamiętam tylko jak rozhisteryzowani lekarze i pielęgniarki bały się o moje życie.Chociaż jest ktoś na tym świecie co przynajmniej trochę się mną interesuje.
----------------------------------------------------
Strasznie krótki,ale taki miał być.
Jeżeli ktoś to czyta,PROSZĘ komentujcie :)
Biedna Ewka, mam nadzieję, że dojdzie do siebie :c
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i rozwój wydarzeń!
Uwielbiam te opowiadanie <3
Biedulka z Ewki bardzo jej współczuje :(
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny , ciekawe co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuń